Mieliśmy dziś jechać nad morze. To znaczy do Trójmiasta – tak dokładnie, ale morze to morze – nawet jeśli zatoka. No i musieliśmy ten wyjazd odwołać, co pękło mi serce, niczym Prosiaczek balonik. Niby pewnym pocieszeniem miało być załamanie pogody, ale jakoś tego załamania nie widzę, więc cierpię. Ale cierpię z dyskomfortem moralno-etycznym, bo mu już nad morzem byliśmy, a niektórzy ludzie są właśnie teraz i naprawdę z totalnie nieakceptowalnym guście by było życzyć im paskudnej pogody. Nawet jeśli to oznacza dla mnie smutek i żal za zapachem morskiej wody i wodorostów oraz konieczność zrezygnowania z ryb sprzedawanych przez rybaków za restauracją Przystań.
Postanowiłam nie być (aż tak) małostkowa i jakoś się ogarnąć. Chociaż po cichu nadal trochę płaczę. Ale jako że nic nam nie będzie psuć Jaśka urodzin, to od rana jesteśmy silni, zwarci i gotowi. No może poza czterdziestoma minutami u doktora, który zamiast zająć się moim żołądkiem, przez trzydzieści pięć minut opowiadał o swoich psach i światowym spisku COVIDowym, a potem przepisał mi cztery leki na dolegliwości, na które nie cierpię, pomijając te, które mnie pozbawiają życia. Czysta klasyka w moim przypadku.
Z rana, czyli w południe (kiedy ja słuchałam o Wuhan i spisku bigfarmy) BlueBoy strzelał w kółko i krzyżyk. Urodzinowo wygrał.
Potem zaprosił nas na drugie śniadanie do Elektrowni Powiśle (bo dawno tam nie był, a urodziny stanowiły doskonały pretekst, żeby nas zmu nakłonić do wizyty tamże).
Tak, to prawda, że natychmiast zdjął całą skórkę pomarańczową z pączka. Oraz że znowu wszyscy byliśmy ubrani na niebiesko. A jego brat, który urządził nam wyraził dezaprobatę, że chcemy wyjeżdżać w urodziny Jaśka, czym znacznie przyczynił się do odwołania tego wyjazdu, siedział z taką właśnie miną:
Część domowa skupiła się na prezentach, burgerach i torcie.
Solenizant twierdzi, że miał bardzo udany dzień, co mnie ogromnie cieszy, aczkolwiek chyba nie ogarniam upływającego czasu… Pewnie stąd te zdrowotne wrzutki i ubolewania nad odwołanym morzem… Żeby zdjąć trochę ciężaru z głównej imprezy, która w tym roku była wyjątkowo kameralna i bez wystrzałów.
A może po prostu tak czasem bywa?
© 2023, Jo. All rights reserved.