W ostatnią sobotę byłem na warsztatach łuczniczych w moim klubie. Zanim wam opowiem o warsztatach, dwa słowa skąd się w ogóle wzięło całe to łucznictwo.
Po operacji serca musiałem dużo odpoczywać i wtedy oglądałem serial „Arrow” bardzo mi się podobał, potem byliśmy na festynie Henryka Sienkiewicza i tam byli łucznicy. Można tam było spróbować postrzelać. Tak długo męczyłem mamę że na dzień dziecka dostaliśmy z Kubą trening w klubie łuczniczym. Kuba nie był zainteresowany, ale ja zacząłem chodzić na zajęciach. Była potem pandemia i była dłuższa przerwa treningach. Ale od dwóch lat chodzę na treningi regularnie raz w tygodniu i uwielbiam tam chodzić.
Uwielbiam łucznictwo i lubię ludzi których tam spotykam, czasami spotykamy się poza klubem. Chciałbym kiedyś brać udział w zawodach, ale na razie muszę jeszcze ćwiczyć.
Wróćmy do warsztatów. Robiliśmy tam drewniane strzały, od początku do końca. Najpierw trzeba było naciąć drewniany patyk, potem wyszlifować, łatwo nie było. Potem wyciąć piórka (jedno po drugim) i dokładnie przykleić do drewnianej strzały i poczekać aż się przyklei, tak samo z grotem. Na końcu trzeba było obwiązać piórka sznurkiem. I 3 strzały gotowe!
Pewnie nie będę nimi strzelał i zostawię je na pamiątkę, ale jestem z siebie dumny że je zrobiłem 🙂 . Pokażę wam kilka zdjęć z tych warsztatów które zrobiła mi Alicja.
© 2024, Jan Piotrowicz. All rights reserved.