Konia z rzędem temu, kto rozwiąże dzisiejszą zagadkę.
Wprawdzie zarówno koń, ja i rząd, są w skali 1:6 (a i co do tego nie mam stuprocentowej pewności), ale zawsze.
Jakub chodzi na jogę. Od lipca ubiegłego roku, kiedy to podczas urlopowej przerwy w Ośrodku miał indywidualne zajęcia [diagnostyczne] z panią psycholog i chodzili na basen, na pocztę i właśnie na jogę. Po rozstaniu z Ośrodkiem (oraz – jak się okazało – panią psycholog) utrzymaliśmy te zajęcia, wychodząc z założenia, że przynajmniej tyle. No i od kilku ładnych tygodni mamy protesty i awantury, jęczenia i zawodzenia, że „Nie, tylko nie joga!!!”.
Po czym w środowy wieczór Jakuba wsiada do samochodu z miną skazanego na śmierć, przekręca przełącznik i ćwierkając o Rowlfie i Bumpy Dogu jedzie na te zajęcia, na których ćwiczy z wielkim zaangażowaniem i wraca w skowronkach, pytając co na kolację. Ash kontra martwe zło, cholera jasna.
Przerabialiśmy (na jałowym biegu, bo przecież nie w pełnej współpracy) różne opcje. Na przykład, że za późno. Ale na tenisa chodzą jeszcze później i nie ma problemu. Że mu koledzy nie odpowiadają. Albo instruktorka. Ale Pani Sylwia, uprzedzona o całej sytuacji i poproszona o rzucenie bliżej okiem, mówi, że spoko – nic się nie dzieje. Ćwiczenia dobrze mu robią, zresztą on zawsze lubił wygibasy. Dupę truje na maksa dopóki nie wsiądzie do samochodu – potem jest Rowlf i skowronki.
Ma ktoś jakąś koncepcję, o co tutaj chodzi???
© 2023, Jo. All rights reserved.