Robiliście w dzieciństwie ludziki z kasztanów? Głupie pytanie – każdy robił! Ja do tej pory nie mogę się oprzeć kasztanom i zbieram je każdego roku. Przypominają mi się czasy kiedy byłem w przedszkolu i wracając z mamą do domu ZAWSZE zbieraliśmy kasztanki. Jest to jedno z moich ulubionych wspomnień. W tym roku zbierałem kasztany w Królewskim Parku. Ponieważ… mój klub łuczniczy organizował w ostatnią sobotę turniej kasztanowego łucznika.
Turniej
Z mojego udziału w turnieju zrobiła się cała wyprawa. Trzeba było dojechać do Zalesia, więc musiałem poprosić tatę o pomoc. Pojechaliśmy wszyscy i mnie tam zostawili ze sprzętem i ciastem (bo każdy uczestnik przyniósł coś do jedzenia). Nie było dużo znajomych osób, oprócz organizatorów i jednej koleżanki z biwaku, ale nie przeszkadzało mi to, lubię poznawać innych nowych ludzi. Same zawody były dosyć trudne, strzelanie wymagało pełnego skupienia i koncentracji. Moim największym problemem są słabe mięśnie: przy długim celowaniu trzęsą mi się ręce i zaczynam się denerwować. Muszę poważnie zacząć ćwiczyć mięśnie, bo ciągle zawalam. Jesienne mistrzostwa im. Kasztanowego łucznika to tradycja naszego klubu, robienie kasztanowych ludzików też. Tym razem skończyło się dyplomem i kasztanowym ludzikiem, ale przecież nie zawsze chodzi o miejsce na podium. Lubię spotykać się z innymi łucznikami, razem spędzać czas. Fajnie mieć swoje hobby, a łucznictwo jest super. Uczy spokoju i koncentracji. To świetny sport i nie zamierzam z niego zrezygnować.

Pączki i pizza
Kiedy ja byłem na zawodach reszta rodziny pojechała po moje ulubione pączki na Chmielną. Przywieźli mi jednego pączka kiedy przyjechali odebrać mnie po zawodach. A na koniec dnia mieliśmy domową pizzę. Udany dzień!
© 2025, Jan Piotrowicz. All rights reserved.