Jedną z wielu atrakcji wychowywania autystycznych dzieci jest ich wybiórczość jedzeniowa. Przy czym jeśli piszę „wybiórczość żywieniowa”, to ktoś może to odebrać jako interesujące urozmaicenie, natomiast w praktyce oznacza to codzienny koszmar.
Rosół. Wiadomo: jeśli go gotujemy – Kuba nie tknie. Natomiast jeśli jest sobota i na kuchni nie widać rosołowego gara – na bank będzie go żądał. Przywykliśmy. Mamy swoje tarcze obronne. Na ogół działają.
Jedną jest zamrażanie porcji innej zupy, na wypadek, gdyby Jakub zażądał dajmy na to żurku. Albo rosołu, jeśli akurat jemy inną zupę – patrz uwaga o innej zupie. Czasami z części rosołu robimy pomidorową i zażywamy delikwenta dwiema opcjami do wyboru. Albo… robimy mały przekręt.
Przekręt polega na tym, że jeśli gotujemy tylko rosół i akurat nie mamy niczego w zamrażarce na zastępstwo, dodajemy do porcji dla Jakuba pokrojone mięso z rosołowej kury, kilka marchewek i garść drobnego makaronu.
Rosołu nie tknie. Ale chicken soup uwielbia.
© 2023, Jo. All rights reserved.