Nie mogę spać. Przewracam się z boku na bok strasząc barany i nadal o zaśnięciu nie ma mowy.
Przerobiłam oddychanie. Załadowałam tabletki nasenne. Okleiłam się plastrami. Nic.
W końcu wyczerpana – bo przecież to trwa czwarty miesiąc – sięgnęłam po medytacje relaksacyjne, z dopasowaną do pożądanej częstotliwością fal.
Nie że tam pierwsze z brzegu! No co też… Leciałam po nazwiskach!
Szumi las, ptaszki ćwierkają, tu wodospad, tam pomruki tropikalnej burzy… Całość ma wprowadzić w stan relaksu w pięć minut i umożliwić szybkie zaśnięcie.
I tak już prawie zaczęłam po godzinie odpływać… A przynajmniej te fale mi się zrezonowały… I nagle
JESTEŚ CZĘŚCIĄ OTACZAJĄCEGO CIĘ ŚWIATA
– wbiła mi się w mózg terapeutka.
ZANURZ SIĘ W NATURZE!
– zażądała stanowczo, a ja straciłam szanse na zaśnięcie również tej nocy.
Wodospad przelał się przez pęknięty ekran telefonu i powoli zaczął zatapiać mój nieszczęsny pokój…
© 2021, Jo.. All rights reserved.