Od dawna mamy własną, bożonarodzeniową tradycję. Taką polsko-włosko-brytyjską. Powstawała latami i każdy jej element ma swoją historię. Ale tym razem nie będzie o tradycji, tylko o zaprowiantowaniu.
Najłatwiej jest oczywiście z tradycyjną polską Wigilią: te wszystkie grzyby, kapusty i mak można kupić wszędzie. Część brytyjską załatwiał nam M&S, a po jego wyjściu z Polski – warszawski British Shop do spółki z Tesco. Włoskie produkty częściowo przywoziliśmy w wakacje, a te dostępne wyłącznie przed świętami czasami przywoziła Key. Ewentualnie Madre lub Marianna, jeśli akurat jechały w grudniu z wizytą do Trany.
W tym roku zagroziło nam zerwanie Tradycji. A chyba nie muszę nikomu tu przypominać, czym grozi wyjście poza Jakubowy schemat. Na dodatek W ŚWIĘTA.
Zachęcona zakupem on-line rocznego zapasu soli „z Giaveno„, włączyłam komputer…
Nie ma to jak niezależność.

© 2020, Jo.. All rights reserved.