Układam od początku. Tego nowego puzzla.
Bo niby na logikę powinnam kontynuować, a potem uzupełnić zeżarte kawałki nowym, ale doszłam do wniosku, że to bez sensu. Przecież jak układasz puzzle, to ubywa ci kawałków z pudełka. I jest coraz łatwiej dopasować te, które zostały. No to JAK ja mam odnaleźć w tysiącu kartoników kilka tych brakujących???
Układam. I mimo, że pilnuję niczym ostatniej butelki Martini Prosecco, nie mam jednego w ramce. Wymyślamy z BlueBoyem szczwany plan (zabiję kiedyś tego Baldrica, słowo daję!), że weźmiemy z tego zeżartego – bo tam cała ramka była ułożona.
I wiecie co?
NIE PASUJE!!!
Ten sam puzzle. I nie pasuje!!!
Zatem z pewną moralną wyższością układam ponownie od początku puzzla, którego zeżarła mi ta nienażarta suka. Znaczy: bliźniaka tego zeżartego.
– Ja ciebie podziwiam…
– Moją cierpliwość?
– Nie… Raczej upór i zawziętość…
Kochani… Mam dwóch autystycznych synów… I od dwudziestu lat jestem żoną mojego męża… Gdyby nie upór i zawziętość – dawno bym nie żyła…
© 2020, Jo.. All rights reserved.